Zaczęło się już latem, kiedy słowacki parlament zadecydował, że nie będzie pomagać pogrążonej w kłopotach finansowych Grecji, za co spotkała się z ogromną krytyką ze strony Komisji Europejskiej. Unijny komisarz ds. walutowych Olli Rehn stwierdził nawet, że jest to "pogwałcenie zobowiązań i solidarności ze strefą euro", za co oficjalnych przeprosin zarządała słowacka premier Iveta Radičová. Kilka tygodni później znów podgrzała temperaturę europejskich salonów dodając dla The Wall Street Journal, że "Najbardziej zadłużonym krajom strefy euro powinno pozwolić się bankrutować. Pożyczanie im pieniędzy tylko po to, aby mogły spłacić swoje poprzednie długi, blokuje ich szanse na rozwój i nie prowadzi do niczego dobrego". Do tego w ostatni poniedziałek w dzienniku Hospodárske noviny ukazał się artykuł pt. Plán B, w którym Richard Sulik, przewodniczący słowackiego parlamentu stwierdził iż, jest już "najwyższy czas, by Słowacja przestała wierzyć w to, co mówią przywódcy strefy euro i przygotowała plan B. Czyli ponowne wprowadzenie słowackiej korony".
Wprawdzie ewentualna droga do rezygnacji z Euro jest niezwykle daleka, trudna i pewnie niemożliwa, ale fajnie, że mały, wielki kraj głośno mówi o własnych potrzebach i nie boi się łamać europejskich tabu.
Žiadne komentáre:
Zverejnenie komentára